poniedziałek, 20 maja 2019

Senniczek: Robert Downey Jr. - sen z niedzielnej nocy


Wyszłam na zakupy. Zarówno okolica jak i sklep były zupełnie inne niż naprawdę. Niedaleko sklepu zauważyłam RDJ. Siedział na rowerku stacjonarnym i pedałował do tyłu. Uznałam, że to nie może być on i weszłam do sklepu. Był on bardzo duży, ale nie miał żadnych alejek. Przy ścianie znajdowała się lada, za którą piętrzyły się półki pełne pieczywa, słodyczy itp. Resztę sklepu zajmowały zatłoczone, okrągłe, dwuosobowe stoliki. Cały sklep był pomalowany na czarno, szaro i morsko. Słodycze w nim sprzedawane także utrzymywały się w tych barwach.
Lada sklepu była dość wysoko. Sprzedawczyni też była bardzo wysoka, ale również masywna. Włosy miała upięte w wysoki kok, który miał te same kolory co reszta sklepu.
                Kupiłam trochę chleba i już miałam wychodzić, ale do sklepu wszedł Robert Downey Jr. Wtedy już miałam pewność, że to naprawdę on. Usiadł przy jednym ze stolików, a ja do niego podeszłam. Okazało się, że stracił pamięć i prawie nic nie pamięta. Wiedział tylko jak się nazywa, oraz pamiętał wszystko, czego można dowiedzieć się w szkole, poza tym – nic. (Warto też dodać, że rozmawialiśmy po polsku). Nie wiedział jak znalazł się w Polsce, po prostu obudził się tu i nic nie pamiętał, ale jedno było pewne – nie miał amnezji. (Nie wiem co mu się stało, ale na pewno nie miał amnezji, nawet jeśli wszystko wskazywało właśnie na nią. On po prostu jej nie miał i już, taka jest logika snów). Uznałam, że może u mnie chwilowo zamieszkać, w końcu był właśnie w Europie, a jego dom stał gdzieś w USA. Zgodził się i poszedł ze mną.
Mój dom nie różnił się specjalnie od jego prawdziwej postaci, nadal był jednorodzinnym, piętrowym domkiem. Także weszłam do niego ze światowej sławy gwiazdą i oznajmiłam mamie, że przez jakiś czas zamieszka z nami Robert Downey Jr. Ona tylko przytaknęła i wróciła do czytania książki.
                W między czasie wytłumaczyłam Robertowi, że jest bardzo znanym aktorem. Nawet się całkiem nieźle zakumplowaliśmy, co jednak nie zmieniło mojego jednego planu – chciałam dostać od niego masę autografów i porobić sobie z nim mnóstwo zdjęć. Ustawiłam zatem lampę oświetleniową, ale nie wiem dlaczego, zaczęłam robić mu zdjęcia, po prostu mu – beze mnie. I wtedy przez dach wpadli Avengersi, a Robert Downey Jr. automatycznie stał się Tonym Starkiem z tą samą przypadłością, jaką miał RDJ.
                Avengersi zabrali Iron Mana i zrobili dziurę w podłodze, przez którą dostali się na piętro niżej. (Nie zabrali mnie ze sobą). Okazało się, że mój dom zamienił się w konstrukcję kształtem przypominającą młyn. Ekipa leciała w dół robiąc kolejne dziury w podłodze, a Hulk zaplątał się w belki sufitowe, które w jakiś sposób znalazły się przy ścianach. W końcu się wyplątał i z resztą drużyny znalazł się na samym dole domu.
                I wtedy sen zakłócił mi inny, króciutki.
                Byłam na wakacjach ze znajomymi. Jedna znajoma miała dwie maszyny do robienia śniadań. Pierwszej nie pamiętam, ale drugą był toster do robienia gorących kanapek. W całym gronie znajomych jedliśmy śniadanie z pierwszej maszyny i zapytałam się mamy:
                - A jutro zjemy gorące kanapki?
Na co ona odparła:
                - Nie będziemy zabierać cudzego tostera.
                Potem jednak znów wróciłam do poprzedniego snu.
Avengersi wraz z nic niepamiętającym Iron Manem wyszli z młyna i… znaleźli się w typowo baśniowym, zaczarowanym lesie. Stało tam coś przypominającego scenę a na widowni siedziały najróżniejsze stworki: żabki, jednorożce króliczki itp. Wszystko zrobiło się takie kreskówkowe, a ekipa super bohaterów stanęła przed sceną na czymś okrągłym, jeżdżącym i zaczęli odgrywać musical. Doktor Strange był gwiazdą.
Ich jeżdżące urządzenia dowiozły Avengersów do końca trasy i wysadziły przy jakimś drzewku. Miało ono spłaszczone i zbite w kilka klocków liście, które w dodatku świeciły jaskrawym, zielonym światłem. Wtedy nagle pojawiłam się ja, i uznałam, że to bardzo dobra sceneria, żeby zrobić Iron Manowi zdjęcie, ale Avengersi go zgarnęli i gdzieś z nim odlecieli. A potem się obudziłam…


sobota, 20 kwietnia 2019

Kiedy nadchodzi Wielkanoc i skończyły ci się jajka

Dzień dobry państwu. Dziś przeczytacie tak zwariowany post, że na początku postanowiłam wprowadzić trochę powagi. Tak bardzo trochę, że po pierwszym zdaniu już nic nie będzie normalne.

Zatem przejdźmy do konkretów...


Kiedy miałam około pięciu lat postanowiłam na Wielkanoc wyjąć suche pastele, waciki, wodę i zabrać się do malowania... ...psa. Tak, psa. Usiadłam sobie na podłodze w salonie i zaczęłam przerabiać psa na pisankę wielkanocną.



Instrukcja: jak pomalować białego psa na Wielkanoc 

Przygotuj:
-suche pastele
-waciki
-miskę z wodą
-psa

1. posadź psa na środku salonu i dopilnuj, żeby się nie wiercił.
2. zamocz wacik w misce z wodą.
3. pomaluj wacik jednym kolorem suchej pasteli.
4. wytrzyj kolorową część wacika w psa.
5. powtórz czynność kilka razy z jednym kolorem, a potem z następnymi.

I tak oto uzyskasz żywą pisankę!



(A teraz spójrzcie na to oczami mojej mamy. Idziecie sobie spokojnie spać, rano wstajecie, schodzicie na dół napić się kawy, a tu pies zmienił kolor😆).




No... W tym roku postanowiłam to powtórzyć...


















poniedziałek, 15 kwietnia 2019

Wracam z krową i dwoma myszkami!

No chyba nie myśleliście, że już nie wrócę? O nie, dziś powracam! I to w towarzystwie krowy i dwóch myszek!

Poznajcie moją dobrą znajomą, krowę maselniczkę:











Oraz dwie myszki z ciasteczkiem w łapkach:












Nigdy nie przestanę pisać o ceramice ;)




Zacznijmy może od omówienia krowy...


Pomysł wziął się z popularnego serialu ,,The Big Bang Theory" (tłumaczony jako ,,Teoria wielkiego podrywu"). Zauważyłam, że w mieszkaniu, do którego na początku wprowadziła się Penny stoi sobie maselniczka w kształcie krowy! Bardzo mi się ona spodobała, a co potem się stało, to już chyba się sami domyślacie...







Robiłam Krówkę na zrobionej już wcześniej formie do maselniczek, myślałam więc, że jest ona dopasowana do masła. Niestety czasami bywa troszkę za mała...




Ale jeśli chodzi o masło...

Kiedy skończyło ci się masło, i wyjmujesz nowe z lodówki, ale jest zamrożone, i nie możesz go rozsmarować na kanapce, więc ocieplasz je przed kominkiem...

(Ale bardziej polecam rozpuszczanie masła już nałożonego na kanapkę, szybciej idzie).





No dobra, jak tam jest z myszkami?

Otóż założyłam sobie drugie konto na Pintereście, którego używam w komputerze. Utworzyłam tam tablicę ,,Clay" (po polsku glina), na której zapisuję sobie różne pomysły na lepienie. (jakby ktoś był ciekawy: https://pl.pinterest.com/malgosikwinko/)




(Jeśli klikniesz zdjęcie wyświetli ci się post z tymi myszami).
To ta praca zainspirowała mnie do stworzenie moich myszek.



HISTORIA SZALICZKÓW

Przyklejałam niższej myszce głowę do tułowia, i nałożyłam w tym celu płaski pasek gliny, żeby potem nim przyczepić obie części ciała do siebie. Kiedy już prawie to zrobiłam, uznałam: Hej, ten pasek wygląda jak szaliczek. Już wiem, zrobię tym myszkom szaliki!
I w ten sposób moje gryzonie nie są już narażone na przeziębienie ;D

Och, jak dobrze, że wymyśliłam te szaliczki, bo tak naprawdę to one dają myszkom 50% uroku.



To tyle na dziś jeśli chodzi o ceramikę. Mam do was jeszcze tylko jedną sprawę. Zajrzyjcie tu w najbliższą sobotę około szóstej wieczorem, bo będzie tu czekał na was naprawdę szalony, zwariowany Post!


No to co? Zajrzycie? W takim razie umowa stoi! :D




czwartek, 14 lutego 2019

Słodkie walentynki

Mniej więcej od dwóch tygodni planowałyśmy z mamą, że na walentynki będzie podwójna porcja kogla-mogla, w końcu od czasu do czasu można napchać się cukrem, który niszczy cały organizm kawałeczek po kawałeczku... Ale teraz o walentynkach, nie o destrukcji ciała przez cukier.



Za każdym razem gdy jestem w EC1 podziwiam szachy z czarnej i białej czekolady. Zawsze przypominam sobie wtedy film ,,Porwanie w Tiutiurlistanie", który oglądałam z dwa lata temu. Była w nim pewna konkretna scena: dwóch królów grało w szachy, właśnie z białej i czarnej czekolady. Gdy jeden z królów zbił pionek drugiego króla - zjadał go (oczywiście pionka, nie króla).
Moja kochana babcia postanowiła zrobić mi niespodziankę i kupiła nam takie szachy! :DDD











Gramy ;)




Uznałam, że w walentynki możemy zacząć zjadać pionki. ;)



Ale prezenty, prezenty... Walentynki to jednak tylko walentynki, jeśli chcemy obdarować rodziców nie musimy robić im prezentów, wystarczą piękne kartki :)

Mama była zachwycona:






Tata był zachwycony:
(tata już śpi, a walentynkę ma  w pokoju, nie będę go budzić, dlatego wyobraźcie sobie to samo co mamy, tylko w wersji z krokodylami) (kiedyś wam jeszcze pokażę tę walentynkę.).


rodzice dostali fajne upominki, a ja poćwiczyłam malowanie :D

A właśnie, malowanie, patrzcie na mój walentynkowy rysunek:




Zerknijcie jeszcze na plan publikacji postów na blogu do końca ferii ;)


- post na dzień kota (najbliższa sobota).

- czekajcie na relacje z mojego wyjazdu


wiem, że nie wygląda to na zbyt wiele, ale będą co najmniej dwa posty o wyjeździe, więc wypatrujcie ich, ja tymczasem się żegnam i składam walentynkowe życzenia, papatki!




Senniczek: Robert Downey Jr. - sen z niedzielnej nocy

Wyszłam na zakupy. Zarówno okolica jak i sklep były zupełnie inne niż naprawdę. Niedaleko sklepu zauważyłam RDJ. Siedział na rowerku stacj...