Szłam do sklepu po chleb i uznałam, że wezmę ze sobą kota (czasami kiedy gdzieś idę, biorę Tigrę na ręce i wypuszczam ją mniej więcej kilkanaście metrów od naszej działki).
Świecie drogi, chyba jestem w Narnii! |
Kiedy wypuściłam Tigrę od razu pobiegła w głąb jakiejś działki, ale zaraz potem się wróciła.
Ostatecznie uznała, że znowu uda się do środka działki, a że bardzo trudno chodziło się jej w grubej warstwie śniegu znalazła sobie ślady zrobione przez jakiegoś innego kota. I wszystko pięknie, było tylko jedno ale. Tigra włożyła prawą łapę w lewy odcisk, co spowodowało,że przez cały czas, kiedy szła tymi śladami wkładała prawą łapę w lewą dziurę, a lewą łapę w prawą dziurę. Jej ciało wiło się jak wąż! Można ją było też określić jako pijany kot. Jeśli trudno wam odtworzyć tę sytuację w głowie, to stańcie na czterech nogach (czyli na nogach i rękach jednocześnie) i stawiajcie jedną rękę w miejsce drugiej (to sano z nogami) i przejdźcie tak przez cały salon. I jak? Jakie wrażenia?
Oto była moja anegdotka o kocie, a teraz chciałabym pomówić o trochę innej sprawie, a mianowicie o publikacji w ferie. Oto rozkład:
- być może post w najbliższy wtorek o wizycie w Ikei
- post na walentynki
- post na dzień kota (najbliższa sobota).
- czekajcie na relacje z mojego wyjazdu
I to by było na tyle, wpadajcie w te dni (rozkład powyżej) na bloga, wszystko będzie publikowane wieczorem, a tym czasem życzę wam miłego dnia, Pa!✋
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pogadajmy jak lis z lisem🍁🍂😜