Że Tigra jest moim n a j u l u b i e ń s z y m zwierzakiem na świecie mogliście nie wiedzieć, ale że doczeka się swojego własnego pomnika nawet to wiedząc raczej byście się nie spodziewali! A ja właśnie to zrobiłam, postawiłam jej pomnik! No dobra, nie postawiłam, tylko ulepiłam... Ale postawiłam go na stole!
Tak wygląda rzeźba Tigry:
(W te dziury może wetknę druty, no wiecie, żeby udawały wąsy).
Małe porównanie:
Przede wszystkim trzeba było zrobić kotu sesję w jednej pozycji ze wszystkich stron.
Żeby trzymała głowę w górze musiałam jej pstrykać nad głową albo szeleścić książką, aby tam kierowała swoją uwagę...
Lepiłam, lepiłam i lepiłam tak dwie i pół godziny. (Zajęcia trwają dwie godziny, ale MUSIAŁAM dokończyć tego kota, bo jak taka glina wyschnie jest STRASZNIE twarda, więc nie mogłam tego dokończyć na następnych zajęciach. Po prostu na kolejnych zajęciach zostałam pół godziny krócej).
Kiedy już ulepiłam uznałam, że ten pysk mi się nie podoba, że wszystko popsuł, że to nie wygląda jak Tigra, tylko ja jeden z tych łysych kotów. Ta głowa zniszczyła mi pracę! Ale po poszkliwieniu na szczęście wyglądało to już w pięćdziesięciu procentach (50%) bardziej jak kot z sierścią. Już o gotowej pracy nie mówiąc!
A wam bardziej Tigra z gliny przypomina kota z włosami czy bez? Jeśli się nade mną zlitujecie i napiszecie komentarz to (niech pomyślę) będzie mi bardzo miło i na pewno na niego odpowiem
Hej, a mówiłam wam już, że ulepiłam też Lejdi!?
Dobra, dobra! Rozumiem... ...was nie oszukam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pogadajmy jak lis z lisem🍁🍂😜